czwartek, 1 stycznia 2015

droga

“Polskie drogi są jakie są i ich mierny stan jest kiepskim usprawiedliwieniem dla zasuwania powyżej limitów, obojętnie z jakiej przyczyny.”
Wrong. Fotoradary nie są żadnym rozwiązaniem, jeśli chodzi o zwiększenie bezpieczeństwa na drogach. Naprawa i budowa nowych są rozwiązaniem. Stawianie fotoradarów to wyrzucanie pieniędzy w błoto, chyba, że przyjmiemy założenie, że mają załatać dziurę budżetową. Ale to już jest zupełnie inna historia.
Dodam jeszcze jedno – tak, masz rację, że nigdy nie wiesz, co cię spotka na drodze. Na większości istniejących dróg krajowych (które nota bene ponoć mają być płatne). I w tym rzecz. Te drogi nie spełniają współczesnych standardów – mam porównanie drogami w Niemczech i Francji. No właśnie to nie takie proste. Bo zgoda, że system ściągania mandatów działa nie fair (przysyłanie wezwań do zapłaty bez zdjęcia, zakładane wpływy do budżetu itd.), ale z drugiej strony jeśli ktoś jedzie i po kolei dostaje liściki od wszystkich kukułek po drodze, to znaczy że w ogóle ma ograniczenia prędkości tam, gdzie światło nie dociera, bo ogromna większość fotoradarów stoi w miejscach adekwatnych (wjazdy do miejscowości albo przejścia dla pieszych między kościołem a sklepem w Męcikałach Małych na jednocyfrowej DK) a nie, jak w słynnym już przypadku, na Wisłostradzie na ograniczeniu do 30. Jeżeli PRZED fotoradarem jest znak informujący o nim, to jest szansa żeby zwolnić. No chyba że się jedzie tak szybko, że że nie da rady zwolnić do limitu przed fotoradarem, albo ktoś w ogóle nie ma zamiaru hamować. Jest pytanie, czy przesłanką do zwolnienia jest przejazd przez miejscowość, czy dopiero obecność fotoradaru.  I nie mówimy tu tylko o autostradach. Limity prędkości? OK, w porządku, ale z głową. I róbmy drogi, a nie skłaniajmy ludzi, żeby zostawali w domu – bo tylko wtedy będą naprawdę bezpieczni od wypadków drogowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz